Wiedza
ZERO WASTE, czyli [domniemane] życie bez śmieci 

ZERO WASTE, czyli [domniemane] życie bez śmieci 

Modne dziś pojęcie „zero waste” zaczęło przebijać się do świadomości społecznej już jakiś czas temu – jako hasło, styl życia oraz manifest przeciwko wszechobecnej nadprodukcji śmieci. Ale czy faktycznie można żyć tak, żeby nie produkować żadnych odpadów? Czy to w ogóle możliwe we współczesnym świecie pełnym foliowych opakowań, szybkich przesyłek i sklepowych jednorazówek? 

Zacznijmy od skali problemu. Według danych Banku Światowego (raport What a Waste 2.0), każdego roku ludzie na całym świecie produkują ponad 2 miliardy ton odpadów komunalnych. Przeciętny mieszkaniec Europy generuje około 500 kg śmieci rocznie, z czego duża część to opakowania po jedzeniu, ubrania, plastikowe butelki czy zepsute urządzenia elektroniczne. Co więcej, aż 33% światowych odpadów nie trafia do żadnego systemu zagospodarowania, lądując w rzekach, na nielegalnych wysypiskach lub w oceanie.

System recyklingu nie nadąża za takim karkołomnym tempem – i nie zawsze działa tak dobrze, jak byśmy chcieli. W Unii Europejskiej recyklingowi poddaje się średnio 49% odpadów komunalnych, ale wiele krajów, w tym Polska, wciąż ma z tym problem. Do tego dochodzą jeszcze odpady, których nie da się przetworzyć, bo są zbyt zanieczyszczone lub wykonane z materiałów trudnych do odzyskania. Całość składa się na dosyć kiepski obrazek, który tylko w teorii zdołał osiągnąć ładną, zieloną barwę.

Nic więc dziwnego, że przy takim stanie rzeczy na ekologiczną scenę wkroczył ruch zero waste. Nie jest to twór nowy, ale jego popularność eksplodowała w ostatnich latach, głównie dzięki blogerom i aktywistom takim jak Bea Johnson, autorka książki Zero Waste Home, która zasłynęła z tego, że jej rodzina wytwarza zaledwie jeden litrowy słoik śmieci rocznie.

Zero waste opiera się na tzw. 5R – pięciu zasadach:

– Refuse – odmawiaj (np. jednorazówek, ulotek, zbędnych opakowań)

– Reduce – ogranicz (ilość kupowanych rzeczy)

– Reuse – używaj ponownie

– Recycle – przetwarzaj, jeśli musisz

– Rot – kompostuj

To właśnie te zasady mają prowadzić do bardziej zrównoważonego życia i ograniczenia negatywnego wpływu na środowisko. Czy tego typu działanie jest jednak realistyczne?

Cóż, krótka odpowiedź brzmi: nie. A przynajmniej – nie do końca. W nowoczesnym społeczeństwie całkowite wyeliminowanie odpadów jest praktycznie niemożliwe. Nawet jeśli unikamy plastiku, nosimy własne torby na zakupy i wybieramy produkty luzem, nie jesteśmy całkowicie wolni od wpływu na środowisko. Korzystamy z energii elektrycznej, przemieszczamy się – choćby komunikacją miejską – a nasze ubrania, wykonane często z włókien syntetycznych, podczas prania uwalniają mikroplastik do środowiska. Nawet zakupy w second-handach, choć bardziej zrównoważone niż fast fashion, wciąż pozostają częścią szerszego systemu konsumpcji, który wiąże się z emisją CO₂ i zużyciem zasobów.

W całym ruchu zero waste nie chodzi jednak o dosłowne „zero”, lecz o świadome ograniczanie śmieci oraz konsumpcji. Zero waste powinno być więc traktowane bardziej jako kierunek niż cel, próba przejęcia kontroli nad własnymi wyborami konsumenckimi i przyznanie, że każdy produkt ma swoją cenę środowiskową – nawet jeśli nie widać jej na paragonie.

Czy jednak podjęcie się tego typu działań ma szansę zmienić cokolwiek w skali globalnej? I tak, i nie. Jednostkowe działania w stylu rezygnacji z plastikowych słomek czy noszenia własnej torby na zakupy nie uratują planety, jeśli przemysł i wielkie korporacje nie zaczną działać na rzecz ograniczenia odpadów oraz emisji. Ale należy wziąć pod uwagę fakt, że to właśnie nacisk społeczny oraz modyfikacja konsumenckich przyzwyczajeń mogą wywołać lawinowe zmiany systemowe. Poza tym, życie w duchu zero waste niesie za sobą inne korzyści:

– oszczędność pieniędzy (kupujemy mniej, ale lepiej),

– zdrowszy styl życia (mniej przetworzonej żywności, mniej chemii),

– większa satysfakcja z codziennych wyborów,

– rozwój kreatywności (np. przy naprawianiu rzeczy zamiast ich wyrzucania).

W Polsce podejście zero waste staje się coraz bardziej popularne, choć wciąż jest niszowym stylem życia. W dużych miastach pojawiają się sklepy „bez opakowań”, można też znaleźć lokalne grupy wymiany rzeczy, punkty napraw, jadłodzielnie i wydarzenia swapowe. Wciąż jednak brakuje nam systemowego wsparcia – infrastruktura do kompostowania, punkty selektywnego zbierania odpadów czy edukacja ekologiczna w szkołach nadal pozostają bowiem na niskim poziomie.

Prawda jest też taka , że często stosujemy zasady zero waste „po cichu” – z oszczędności, a nie z ideologii. Wielu z nas pamięta wszak jeszcze czasy, kiedy rzeczy się naprawiało, a nie wyrzucało. Dziś, w dobie nadprodukcji i nadkonsumpcji, te stare nawyki mogą okazać się nad wyraz nowoczesne.

Zero waste nie musi więc oznaczać życia w stylu pustelni. Każda decyzja, która ogranicza ilość śmieci – nawet drobna – ma znaczenie. Bez względu na to, czy nosisz torbę na zakupy, kupujesz rzeczy z drugiej ręki, czy też używasz szamponu w kostce zamiast w butelce – wszystko to ma wpływ.

W czasach kryzysu klimatycznego każdy gest się liczy – nawet jeśli zaczyna się od odkręcenia zakrętki. Dlatego potrzebujemy milionów ludzi, którzy tworzą zero waste niedoskonale, a nie garstki tych, którzy robią to idealnie.

Skip to content