
Co nam (nie)dało prostowanie rzek?
Rzeka jako linia prosta to struktura krajobrazowa, która kiedyś przyrodzie była nieznana. Dawne rzeki naturalne to twory kręte i meandrujące, to całe ekosystemy wraz z obfitującą w bioróżnorodność doliną i mokradłami.
Za prostowanie rzek wzięto się na poważnie w XIX wieku. To właśnie wtedy rozpoczęła się (trwająca do dziś) szeroko zakrojona akcja odzyskiwania każdego fragmentu przestrzeni, który mógłby służyć rolnictwu. Podmokłe obszary nie były dla niego zbyt atrakcyjne. Likwidowano więc wszystkie meandrujące rzeki i osuszano mokradła na wielką skalę. Wszystko po to, żeby później można było zaorać, zagospodarować i skosić.
Naturalnie kręte rzeki (nierzadko o szerokości kilkunastu metrów) sprowadzono więc do nowo powstałych wyregulowanych (do 2-3 metrów szerokości) cieków wodnych, tzw. „kopanek”. No i wtedy się zaczęło. A właściwie zaczęło się zaczynać. Droga, którą wcześniej pokonywała woda spokojnie i niespiesznie manewrując licznymi zakrętami nagle niewyobrażalnie się skróciła. W związku z tym, drastycznie skrócił się i czas, jakiego potrzebowała ona na przemierzenie całej rzeki. Jej „kadencja” trwająca od chwili, gdy spadła do rzeki jako deszcz, do momentu, kiedy znalazła się w jej ujściu, czy też – docelowo – w morzu, została bardzo zredukowana. Kiedy więc przez dłuższy okres deszcz nie padał, woda takimi „kopankami” momentalnie spływała z krajobrazu. Rzeka więc, z głównego dostarczyciela wilgoci okolicznej przyrodzie, została zdegradowana do koryta służącego do spuszczania wody. Smutna kariera nie do pozazdroszczenia.
Jako że poziom wód gruntowych zależy od poziomu drenażu, wyprostowane cieki wodne znacząco go obniżyły, gdyż wyżłobione koryta, zagłębione w krajobraz, ściągały do siebie całą wodę. Im niżej zaś znajdowało się lustro „kopanki”, tym niższy był jej poziom w gruncie. Był to problem, z którym rzeki meandrujące nie musiały się mierzyć – tam woda miała dużo więcej czasu na to, aby spłynąć, przetamowania występowały cyklicznie i naturalnie (m.in. dzięki bobrom), a spadające drzewa rosnące przy rzece swobodnie regulowały poziom wody, który znajdował się wówczas znacznie wyżej – w zasadzie tuż przy powierzchni. Oczywiście, manewr z „kopankami” miał służyć rolnictwu, które jest przecież niezmiernie potrzebne. Szkopuł jednak w tym, że rolnictwu potrzebna jest też woda, a ta zatrzymuje się w krajobrazie, dzięki takim miejscom, jak mokradła. Nie będzie mokradeł, nie będzie wody.
Meandrujące rzeki miały jeszcze jedną wspaniałą zaletę. Otóż, posiadały one bardzo dużą zdolność do oczyszczania się – wylewając wodę na okoliczne obszary, sprawiały, że to właśnie na nich kumulowały się szkodliwe azotany i fosforany (niesione przez wodę), będące skutkiem intensywnego rolnictwa. Tam zaś, na mokradłach, były one pochłaniane przez roślinność i denitryfikowane przez mikroorganizmy – obok retencji wody, ich rola oczyszczania środowiska była więc niezmiernie ważna.
Obecnie zniszczyliśmy prawie wszystkie małe rzeki meandrujące, takie jak potoki i strumienie. Skutki tych zmian widzimy na własne oczy – suche łąki, suche pola, suche ogrody przydomowe. Braki wody w studniach. Obciążenie Bałtyku zanieczyszczeniami wywołanymi intensywnym rolnictwem.
Czy jest więc coś, co możemy zrobić, by naprawić błędy z przeszłości? Cóż, restytucja przyrodnicza ekosystemów jest obecnie najważniejszym narzędziem adaptacji do zmian klimatycznych, które jednocześnie ogranicza je. Krętą rzekę i mokradło można odtworzyć. Starorzecza i ich bioróżnorodny charakter można przywrócić do życia. I – co więcej – nie jest to trudne wyzwanie. Wystarczy połączyć i udrożnić je tam, gdzie się znajdowały, a „kopanki” częściowo lub całkowicie unieczynnić i skierować do dawnych koryt. Teoretycznie wiemy wszystko o tym, jak i co robić. Niestety, tego typu zabiegi występują dziś w zasadzie w skali mikro. Potrzebujemy świadomości, zachęt i odgórnego wsparcia, aby osiągnąć taki poziom działań, który zwiększy nasze szanse przetrwania w nadchodzącej trudnej przyszłości. Za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat klimat będzie znacznie cieplejszy niż dzisiaj. Przeżycie będzie możliwe tylko w pobliżu wody. Musimy więc już teraz zatrzymać ją tam, gdzie tylko się da.